niedziela, 17 lutego 2013

Chaotyczna kuchnia Luizy: Karjalanpiirakat

Nie chcę, żeby stało się monotematycznie, dlatego przez najbliższy tydzień nie będę nic jadła, żeby nie mieć więcej okazji do publikowania Chaotycznej kuchni Luizy. Na razie jednak wykorzystałam to, co mi zostało z quinoaburgerów i przygotowałam wegańską wersję pierogów karelskich.
Korzystam z przepisu opublikowanego na oficjalnej stronie Ambasady Finlandii w Warszawie, którego źródłem jest "prawdziwa fińska babcia". Zdaje się, że Ambasadzie można ufać.
Ciasto na pierogi karelskie jest niesamowicie łatwe do zrobienia. Trochę wody, trochę soli, trochę mąki żytniej. Pszennej używam tylko podczas wałkowania. Wiem, że "trochę" to mało precyzyjne określenie. Ilość soli zależy od ilości mąki i wody, więc tu polecam trzymanie się oryginalnego przepisu (ostrzeżenie: tak, to będzie słone), jeśli chodzi natomiast o proporcje woda:mąka, to nawet Ambasada mówi, że ta ilość wody jest orientacyjna i ciężko jest podać dokładne ilości. Moje doświadczenie wskazuje, że ciasto na pierogi karelskie ma wtedy dobrą konsystencję, kiedy można z niego ulepić Muminka:
Muminek niestety długo nie pożył, bo zaraz potem go rozwałkowałam. Smutne.
Pierogi karelskie tym się różnią od naszych polskich, że robi się je z owalnych kawałków ciasta i nie zamyka się ich. Falbanka po prostu otacza farsz. No i ciasto jest dość chrupiące.
Tradycyjny farsz - ryż gotowany w mleku - jest niewegański i nawet zastanawiałam się ostatnio, czym go zastąpić. Dzisiaj problem rozwiązał się sam, bo już nie miałam ochoty na kotleta. Szczególnie nie miałam ochoty na kotleta na śniadanie. No i znowu nie miałam bułek.
Z jednego Muminka zrobiłam cztery pierogi. Przepis na stronie zakłada oczywiście dużo więcej (30), ale ja miałam tylko na tyle farsz. Zjadłam wszystkie, pisząc ten post, więc drugie zdjęcie to też już tylko wspomnienie.
Tak naprawdę prawdopodobnie niedługo pojawi się więcej moich kulinarnych przygód, bo wczoraj dostałam marchewki <3, a jeszcze dzisiaj zamierzam zrobić kolejną partię ciasteczek z owocami, które już do mnie jadą. Słodko!
Byłoby tylko dobrze wyzdrowieć kiedyś, bo jestem już zmęczona chorowaniem.

Z Doliny Muminków pozdrawia Luiza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz