niedziela, 24 lutego 2013

Bomby

Spędziłam dziś parę godzin na obieraniu i krojeniu warzyw w niezwykłym miejscu i towarzystwie. Jedzenie gotowane jest co niedzielę z myślą o potrzebujących, którym ciepły posiłek w zimne dni pomaga przetrwać w mieście. Nie zostałam na rozdawaniu, nigdy się też na nie nie natknęłam i nie wiem, jak wygląda. Samo gotowanie mnie zaskoczyło, bo spodziewałam się, że odpowiedzialna za nie grupa jest większa i bardziej zorganizowana, ale może to kwestia "wczorajszej", poimprezowej atmosfery.
Ale nie o ziemniakach myślę teraz. Myślę o napisie na murze. Kiedy go zobaczyłam, wiedziałam, że jestem na miejscu. Może trochę przekręcę właściwą treść, ale wydaje mi się, że brzmiała ona "jebać frajerów z O.N.R."
Mniejsza o samo ONR. Mniejsza o nazwy, systemy i organizacje. Chodzi mi o ludzi, którzy nie doceniają wartości świętego spokoju, którzy są ograniczeni i którzy lubią innym zaglądać przez okno.
Ostatnio rozmawiałam trochę z różnymi osobami na temat dobroci. Kto jest dobrym człowiekiem. Trochę mi to przypomina mój wpis "Dobrzy ludzie" i chodzi o całkiem podobne sprawy. W każdym razie, moja konkluzja jest taka, że dobry człowiek to taki, który przede wszystkim nie stoi nikomu świadomie na drodze do szczęścia i nie próbuje innych ludzi zmieniać na rzecz własnego światopoglądu, tylko pozwala żyć tak, jak kto chce. I to nieważne, czy lubi się upić, przeklina i sypia co tydzień z inną osobą, czy jest religijny i czy ma w domu porządek, bo to jest jego życie i nie można go na tej podstawie oceniać. Każdy powinien mieć prawo, by być sobą. To podejście do innych jest kryterium, na podstawie którego można kogoś określić jako dobrego lub złego człowieka.
Znam osoby, które dążą do tego, żeby zaprowadzić na świecie ład i porządek i robią to na mnóstwo różnych sposobów, ale działają praktycznie tylko na korzyść innych. To są dobrzy ludzie. I nie do zliczenia są różnice między nimi.
Znam też osoby, które wyznają zasadę "po pierwsze: nie szkodzić". Te osoby nie ingerują w życia innych, ale działają na ich korzyść, bo często ograniczają działalność szkodników. To także są dobrzy ludzie i także bardzo się od siebie różnią.
No i w końcu znam złych ludzi. To są ludzie, którzy nie tylko przyjęli własny, restrykcyjny system wartości (co jest OK), ale dążą do tego, żeby wszyscy go przyjęli, w związku z czym tępią tych, którzy mają inne systemy (co jest be). Ja nazywam ich często "wojującymi". Wojujący katolicy, wojujący ateiści, wojujący mięsożercy, wojujący wegetarianie. To są szkodniki.
Naturalne jest to, że chcemy się dzielić ze światem tym, co uważamy za dobre, ale nie wpychamy na siłę Snickersa cukrzykowi, bo dla niego to nie będzie dobre ani trochę. Co więcej, nie krytykujemy wtedy cukrzyka za to, że po zjedzeniu wmuszonego Snickersa umiera. To jest złe, drogie dzieci.
Poglądy najlepiej jest wyrażać pozytywnie, nie przez krytykę. W tym miejscu można wyczuć luizową hipokryzję, ale! można zwrócić uwagę na to, że nawet, kiedy piszę o bombach, sporo też wspominam o pozytywnych postawach i nie ograniczam się do narzekania. Tak czy inaczej, pozwolę sobie tutaj pominąć przykłady, po prostu przemyśl, drogi czytelniku, jak przedstawić swój światopogląd mówiąc tylko o tym, co jest dobre i nie wspominając o tym, co według Ciebie jest złe. I wtedy na pewno będzie to wyglądało dużo lepiej.
Jestem anarchoprymitywistką. Moje poglądy są dość "ostre" jak na dzisiejsze standardy, ale zauważyłam, że dużo lepiej mi się żyje, od kiedy myślę o korzyściach z wolności i natury zamiast o szkodach wynikających ze współczesnej cywilizacji. Dzięki temu, że je ignoruję, ich zły wpływ na mnie jest ograniczany.
Poza tym, jeśli chciałabym kogoś przekonać do moich standardów, powinnam przekazać wynikające z ich przyjęcia korzyści i uważać, żeby nie skrytykować wartości, do których osoba przekonywana może być przywiązana, bo jeśli ugodzę w jej ideały, na pewno ta osoba przyjmie negatywne nastawienie. Nie o to przecież chodzi.
Wszyscy chcemy mieć w życiu święty spokój. Nie wiem, kto chciałby żyć na totalitarystycznej Utopii Tomasza Morusa. Dobrze jest mieć świadomość, że pierwszym krokiem do zachowania swojej prywatności jest pozostawienie cudzej w stanie nienaruszonym. Live and let live, dammit.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz