wtorek, 31 grudnia 2013

Historia włosów

Nadszedł czas na odświeżenie koloru moich włosów, co uznałam za świetną okazję do pokazania procesu zmian moich włosów. Oczywiście, nie będzie to cała historia, bo to byłoby długie i nudne. Zacznę od momentu, kiedy można zauważyć coś ciekawego, czyli pierwsza klasa liceum.
Najpierw były moje naturalne włosy. Z nimi pojechałam do Finlandii. Oto moje ostatnie zdjęcie z nimi:
Jak widać, były dość długie, w kolorze jasny brąz. Jednak niedługo po powrocie z Finlandii, właściwie kilka dni później, przefarbowałam je na blond. Wyglądało to... Tak sobie.
Jakiś czas później wróciłam do naturalnego koloru i z tego okresu nie mam zdjęcia, które bym kojarzyła. Mam za to zdjęcie z czarnymi włosami, które miałam przez jakiś czas.
Kolor, który miał utrzymać się przez jakiś miesiąc, zmył się kompletnie po kilku myciach. Zdjęcie jest chyba z połowy sierpnia. Pod koniec sierpnia ścięłam włosy. Z krótkimi włosami poleciałam do Norwegii i wyglądałam wtedy tak:
I to jest moment na niedługi wywód o ścinaniu włosów.
Jeśli masz długie włosy i chcesz zmienić swój wygląd przez ich ścięcie, to proszę Cię, błagam, nie marnuj ich. Są ludzie, którzy obecnie nie mogą mieć włosów i źle się z tym czują. Zapleć kilka warkoczy i wyślij swoje włosy tym, którzy o nich marzą. Weź udział w akcji i zrób pożytek ze swojej zmiany wyglądu. Możesz w ten sposób zmienić czyjeś życie...
Koniec.
Po ścięciu włosów, oczywiście postanowiłam je zapuścić. Najpierw pomalowałam je dokładnie takim samym szamponem koloryzującym, co wcześniej, ale tym razem nie chciał się zmyć za żadne skarby i pomogło dopiero wielokrotne rozjaśnianie, które służyło jednemu...
W czasie ferii zimowych 2013 pomalowałam włosy na niebiesko. Dowiedziałam się od koleżanki ze szkoły, gdzie można kupić toner do włosów, więc wybrałam się tam i kupiłam niebieski. Niestety, śliczny błękit szybko zmienił się w zieleń, z czego nie byłam zadowolona i po jakimś miesiącu pozbyłam się tego koloru, jednak z myślą o dalszym użyciu niebieskiego, więc zostałam przy blondzie. Ten kolor pozwolił mi na cosplay mojego ulubionego hobbita, Sama Gamgeego.
 
Zdjęcie malutkie, ale lepszego nie mam.
Jakoś w maju czy czerwcu wybrałam się do sklepu, w którym można kupić tonery i, o zgrozo, nie mieli niebieskiego. Kupiłam więc fioletowy i taki też kolor miałam przez pewien czas.
Tu powinno być zdjęcie, ale na razie nie umiem do niego dotrzeć.
W końcu znudziło mi się rozjaśnianie i malowanie, więc przefarbowałam włosy na czarno, licząc na delikatne blaknięcie koloru akurat do mojego naturalnego. W praktyce w niektórych miejscach włosy zostały czarne, a w innych farba jakoś się zmyła. Tu nie widać tego tak bardzo, ale da się zauważyć dziwne jasne pasemka.
To chyba jedyne moje zdjęcie z tego okresu.
Nie trwało to długo, bo wkrótce postanowiłam wrócić do niebieskiego. Stąd mam radę dla wszystkich: nie należy rozjaśniać włosów więcej niż raz dziennie. Dwa tygodnie zalecane w ulotce to może przesada, ale nie należy też przeginać w drugą stronę. Naprawdę. Niech włosy przynajmniej raz zdążą się zatłuścić.
W każdym razie, chciałam po tym rozjaśnianiu kupić niebieski toner. I znowu nie było, kupiłam więc kolor "lila". Z początku rzeczywiście był lila, zmył się do niebieskiego, a potem moje włosy były białe. Naprawdę białe.
W międzyczasie poznałam Alb in Wonderland.
Od niej dowiedziałam się o istnieniu pewnych lepszych farb. Niedługo po tym zamówiłam taką farbę przez internet i wkrótce (czyli po jakichś trzech tygodniach) ją dostałam. Miała być niebieska, a wyszło trochę inaczej.
Oto zdjęcie jakiś tydzień (chyba) po farbowaniu. Znajdźcie Luizę:
Na inauguracji roku akademickiego (lub na zajęciach niedługo po, nie pamiętam) usłyszałam pytanie, na które liczyłam: "Czy to twój naturalny kolor?" Oczywiście, powiedziałam że tak.
Potem bywało różnie, raz fioletowo, raz różowo, a ciągle używałam niebieskiej farby. Ale to wszystko wina Alb!
Alb powiedziała, że swoją farbę miesza z odżywką i dopiero wt edy nakłada. Może na jej ośmioletniej warstwie różu to nie robi różnicy, ale jeśli dopiero się zaczyna farbować włosy na nienaturalny kolor, to można się naprawdę namęczyć tym sposobem. Odżywka wygładza włosy i je pokrywa, przez co kolor gorzej się wchłania, nawet jeśli trzyma się taką mieszankę na głowie przez trzy godziny. Najlepiej jest najpierw nałożyć kolor, a po jego spłukaniu - odżywkę. Kiedy pierwszy raz tak zrobiłam, byłam zaskoczona efektem.
Tego malowania dokonałam na Falkon, czyli około 8 listopada. Jeśli dobrze pamiętam, od tamtej pory już nie poprawiałam koloru do dzisiaj. W międzyczasie obcięłam zniszczone końcówki i jeszcze trochę. I tak to wygląda po zmyciu się:
Twarz taka niewyjściowa. Ale widać różnicę w kolorze włosów, a o to chodzi.
Zapomniałam zrobić zdjęcie pomiędzy rozjaśnianiem a malowaniem na niebiesko, ale to nie jest specjalnie ciekawy ani znaczący etap, więc dużo nie tracimy. W każdym razie, po rozjaśnianiu nie należy stosować odżywki, a najlepiej nawet wysuszyć włosy suszarką - zniszczone włosy lepiej chłoną kolor.
Po rozjaśnieniu następuje nakładanie farby, którą należy zostawić na zdecydowanie dłużej niż zalecane 15 minut. Tak mniej więcej na godzinę. Najlepiej na jeszcze trochę dłużej, ale ja dziś nie miałam całego dnia.
Dopiero po zmyciu farby ma sens nałożenie odżywki. Na ten etap też dobrze poświęcić przynajmniej godzinę, a poza tym trzeba użyć tej odżywki absurdalnie dużo, dlatego zawsze mam zapas różnych odżywek, które mieszam ze sobą.
A oto i (jeszcze trochę mokry) efekt całodniowych zabiegów włosowych:
Luїza i włosy pozdrawiają oraz życzą onnellista uutta vuotta!

wtorek, 24 grudnia 2013

Pomidor, czyli sprawa ogromnie irytująca

Nie mam pojęcia, kiedy to mogło się wydarzyć, że usłyszałam po raz pierwszy, że pomidor jest owocem, ale niewątpliwie od tego dnia minęło już wiele, wiele lat i ta beznadziejna sprawa prześladuje mnie do dzisiaj.
To jest zresztą dobry moment na dygresję. Ostatnio bardzo często używam słowa "beznadziejny". Początkiem tego ciągu było wydarzenie, w którym wszystko było beznadziejne, potem kolejna beznadziejna sytuacja i teraz święta, a ludzie są ciągle tak samo beznadziejni. Blargh. I jeszcze ten beznadziejny pomidor!
No właśnie. Pomidor. Nie ulega to chyba niczyjej wątpliwości, że pomidor jest owocem. Co więcej, pomidor jest jagodą. Ludzie uczepili się tego pomidora, ale owocami (również jagodami) są także inne warzywa: ogórek, dynia, bakłażan.
I co w tym wszystkim mnie irytuje:
"Pomidor jest owocem czy warzywem?"

Nie wiem, czy to co robię, nie będzie trochę nadużyciem, ale czy można nadużyć słownika?
  • pomidor
    1. «roślina warzywna o dużych, miękkich, zwykle czerwonych owocach; też: owoc tej rośliny»
    2. pot. «zabawa polegająca na tym, że jedna osoba zadaje pytania, na które druga osoba musi odpowiedzieć: pomidor i nie roześmiać się»
Tak, pomidor to zabawna gra, ale bardziej interesuje mnie pierwsze znaczenie.
Roślina warzywna. Owoc. Jedno drugiego nie wyklucza, vitsi! To tak jakby zapytać, czy kalafior jest kwiatem czy warzywem.
Pomidor, ogórek, dynia, a także poziomka - to owoce, ale też warzywa.
Warzywo to nie roślina, która ma jadalne części inne niż owoce.
Warzywo to po prostu nie drzewo ani krzew.
  • warzywo «roślina zielna, której korzenie, liście, kwiatostany lub owoce używane są jako pożywienie»
 Proszę więc skończyć z idiotyzmami BLARGH!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wspak

Siedzę sobie przy komputerze ze słuchawkami na głowie. Niczego nie słucham, tylko boli mnie ucho po przeziębieniu. A przecież grzecznie brałam antybiotyk!
Przeglądam głupoty w Internecie, a ponieważ skończyły mi się dobre strony z głupotami, weszłam na kwejka. A tam post "Gify są fajniejsze, gdy puścisz je od tyłu." I przypomniała mi się dyskusja na polskim w liceum. I przypomniało mi się, że nigdy nie sprawdziłam poprawności moich racji.
Chodziło chyba o to, żeby liczyć wspak od dziesięciu, kiedy się zdenerwujemy. Tylko że zamiast słówka "wspak" padło "od tyłu".
Zwróciłam wtedy uwagę na fakt, że mówienie "OD tyłu" jest jakieś bez sensu. Przecież normalnie (od zera do dziesięciu) to DO przodu, a więc - OD tyłu. W takim razie od dziesięciu do zera powinno być DO tyłu, prawda?
Myślę, że nikt nie miałby problemu z mówieniem o liczeniu do tyłu, chociaż "puszczenie gifa do tyłu" brzmi już głupawo. Zawsze pozostaje też magiczne słowo "wspak", które działa zawsze i wszędzie - tj., zawsze wtedy, kiedy użyte zostanie w odpowiednim znaczeniu, bardzo prostym zresztą:
  • wspak
    1. «w kierunku przeciwnym względem pierwotnego»
    2. «nie tak, jak by należało»
 Możemy więc śmiało liczyć wspak i puszczać wspak gify.
Ale! to tylko połowa problemu. Pozostaje jeszcze kwestia poprawności wyrażenia "od tyłu" w znaczeniu "wspak". Przecież fakt, że jest to wyrażenie nielogiczne, nie musi jeszcze przesądzać o poprawności. Specjalnie nie sprawdziłam tego od razu, bo dzięki temu mogłam z prawdziwym przekonaniem wykazać moje pierwotne racje.
I... Google nie jest w stanie podać mi odpowiedzi. Wyniki dotyczą przede wszystkim "pozycji od tyłu" (powinnam była przewidzieć skutek wyszukania w Internecie frazy "od tyłu"), a także "zachodzenia od tyłu", co ma sens w obu przypadkach. Jednak pojawiają się też wyniki o "mówieniu od tyłu" i palindromach - to już jest to, o czym mówię. Jeśli mam rację, to każdy wyraz czytany od tyłu brzmi tak samo, jak czytany normalnie.
Poradnia językowa PWN, która służy mi zawsze, gdy słownik sobie nie radzi, teraz też nie ma mi nic do powiedzenia. Może powinnam sama do nich napisać?

Ciąg dalszy:
Kontynuowałam swoje rozważania, przyrządzając cebulę na wigilijnego śledzia i póki stygnie, mogę napisać, do czego doszłam:
Sprawa jest bardzo skomplikowana, dlatego że można w sumie śmiało powiedzieć, że tył wyrazu jest na jego końcu, nie początku. Kropka też stoi z tyłu zdania. Ciężko jednak stwierdzić, żeby wyrazy czy zdania miały przód. Bo jeśli tak, to jest on na początku. Tym samym docieramy do punktu wyjścia całego problemu czyli wspak = od tyłu = do przodu = normalnie. W którym miejscu znak równości nie powinien stanąć? Niech ktoś mi to powie (bo ja uważam, że między "wspak" a "od tyłu", a jednak tak często te zwroty stosuje się zamiennie)!