wtorek, 30 kwietnia 2013

Dr. Horrible

Najpierw było Supernatural i odcinek "The Girl with the Dungeons and Dragons Tattoo". Tytułową rolę Charlie grała w nim Felicia Day, niesamowicie słodka dziewczyna.
Charlie to geniusz i geek. Jak wiele epizodycznych bohaterów Supernatural, jest niesamowicie wyrazistą postacią i każdy odcinek z nią warto zobaczyć. No dobra, warto zobaczyć właściwie każdy odcinek Supernatural. Ale ja uwielbiam Charlie, dlatego po tym odcinku zgooglowałam Felicię Day i tak dowiedziałam się o Dr. Horrible's Sing-Along Blog. Nie rozumiem, czemu "Dr." pisze się z kropką, ale nie wnikam. Widocznie tak ma być.
Pierwszą piosenką z Dr. Horrible's Sing-Along Blog, jaką usłyszałam, było "I Cannot Believe My Eyes".
W roli głównej Neil Patrick Harris, a jako Penny występuje Felicia Day, więc to chyba oczywiste, że kto jeszcze nie widział, ten musi to obejrzeć.
AnyWho, "I Cannot Believe My Eyes" to niesamowita piosenka. Jednocześnie śpiewa zły do szpiku kości Dr. Horrible oraz urocza i dobra Penny. Ich teksty mówią o całkiem różnych poglądach na rzeczywistość. Zgorzkniały Dr. Horrible widzi, jak świat stacza się i staje się coraz gorszy. Czuje, że wzrasta w nim zło pod wpływem niesprawiedliwości, która go spotkała. Za to Penny jest szczęśliwa i ma wrażenie, że świat dąży do harmonii i w sercu każdego człowieka drzemie dobro.
I cannot believe my eyes
How the world's filled with filth and lies / How the world's finally growing wise
But it's plain to see / And it's plain to see
Evil inside of me / Rapture inside of me
Is on the rise.
Magia tej piosenki polega na tym, że nieszczęśliwa osoba będzie słuchała Doktora, a szczęśliwa - Penny. Oczywiście, można też słuchać bez utożsamiania się z którąkolwiek ze stron, ale raczej nie będzie tak, że jednocześnie pasują nam obie.
No, ale właśnie ja tak mam.
Z jednej strony widzę, że świat jest zły i niesprawiedliwy, a z drugiej chciałabym każdemu udowodnić, że jest inaczej. Jedyne, czego to dowodzi, że uogólnienia się nie sprawdzają. Nawet jeśli zdawałoby się, że wszystko idzie idealnie, to i tak mogą się zdarzyć jakieś trudności, a jeśli wszystko wydaje się beznadziejne, to i tak gdzieś się pali światełko, choćby na końcu długiego tunelu. Często jednak jest tak, że ludzie przyjmują konkretną postawę i nie akceptują tego, że mogłoby być inaczej, niż im się wydaje.
Stąd wynika tragedia. Dr. Horrible nie widzi, że zło nie jest jedyną drogą, a Penny nawet nie pomyślała, że ktoś teoretycznie dobry może mieć wielkie wady.
Z początku wydawał się głupawy, ale tak naprawdę jest słodki.
Ale ludzie mogą mieć trzy warstwy, powiedział Billy. Jak placek.
Na górze ciasto, pod spodem słodkie owoce, ale poniżej znowu jest warstwa twardego ciasta. Dziwne porównanie, ale właściwie słuszne. Pierwsze wrażenie często jest słuszne. Osoby, które wydają się nieprzyjemne mogą być milutkie w bezpośrednim kontakcie, ale kiedy poznamy ich bliżej, to pierwsze wrażenie jeszcze może się nam przypomnieć.
Ach, nie ma to jak nauka życia z Internetem.

Szaleństwo

Chyba każdemu zdarzają się czasem gorsze dni. Na pewno każdy ma prawo czasem mieć gorszy dzień.
Ja wczoraj dzisiaj gorszy dzień. Próbowałam go zacząć pozytywnie, ale szybko wyczerpały mi się baterie. Troszkę sprzątnęłam w pokoju, ale potem już tylko leżałam na łóżku i nie ruszałam się, dopóki nie dostałam uśmiechu z dostawą do domu.
Jeden z aspektów mojego życia, w które trudno mi uwierzyć, to moje życie towarzyskie. Sam fakt, że ono istnieje mnie zadziwia, bo to nie jest to, do czego przyzwyczaiło mnie na przykład gimnazjum.Teraz jednak okazuje się, że mam przyjaciół i że może być miło i przyjemnie, niezależnie od ogólnej sytuacji życiowej. Niemal zawsze jest ktoś, u kogo mogę złożyć zamówienie i jeszcze tego samego dnia dostanę od nich porcję radości.
Kiedy mam gorsze dni, zdarza mi się szaleć. Moje postępowanie jest niezgodne z zasadami logiki. Czy jakimikolwiek innymi zasadami. Po prostu szaleję, odbija mi i robię bardzo złe rzeczy.
Nie wszystko da się odkręcić, ale to chyba dobrze. Gorsze momenty też czegoś nas uczą i do czegoś prowadzą. W tym właśnie sprawdza się dziwaczne powiedzenie "co cię nie zabije, to cię wzmocni."
Cokolwiek przyszłość przyniesie, to będzie dobre - oto ostateczny optymizm Luizy S. Najpiękniejsze jest to, że to prawda.
Więc trzymajmy się. Wszystko będzie dobrze.

piątek, 26 kwietnia 2013

Soundtrack na dziś

Moje ostatnie zakończenie roku szkolnego. Oh, yeah. Z okazji dobrego humoru w ten piękny poranek, podzielę się bardzo przyjemnymi utworami, od których ja też dzień zaczęłam:
Detroit Metal City - Satsugai
Queens of the Stone Age - Feel Good Hit of the Summer
MSI - Witness
Turmion Kätilöt - Minä Määrään (to dobry moment, by cieszyć się finska klawiaturą w telefonie)*
Rabbit Junk - Demons
Rammstein - Pussy

A teraz wskakuje na rower i jadę do szkoły. Rower Power!

*Edit, tym razem na komputerze: Szkoda tylko, że bez sporej części polskiego słownika, jak większość telefonów zresztą.

The Doctor

No nie, bo zaraz i ja się wciągnę.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Proszę nie zrywać stokrotek

W życiu chodzi o to, żeby zachwycać się kwiatami.


Stokrotką.

Powojem.

Lilakiem.

Konwalią.

Jabłonią.

Szypszyną.

Kasztanowcem.

Truskawką.

Wiśnią.

Mniszkiem.

Mleczem.

Rumiankiem.

Chabrem.

Grzybieniem.

Kokoryczką.

Fiołkiem.

Magnolią.

Lilią.

Niezapominajką.

Jaskrem.

Choćby i barszczem Sosnowskiego, byle z daleka.

Oraz, specjalnie dla Napiora:
Kaktusem.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wartość pracy

Bezpośrednią inspiracją przemyśleń jest dyskusja z facebooka. Bez zgody uczestników (a czat nie chce mi się uaktywnić) nie będę wrzucać screenu, więc opowiem, o co chodzi:
Dziewczyna robi zdjęcia. Stara się, ma swój specjalny fotograficzny profil na facebooku, jej zdjęcia można było oglądać w Galerii w drodze. Dzisiaj pochwaliła się na facebooku nadchodzącymi sesjami i powiedziano jej, że sesje to nic, a inni ludzie nic nie dostają za katorżniczą pracę.
No kurczę. Nie rozumiem, jak tak można?
Ludzie, którzy są zmuszeni do pracy po 16 godzin w chińskich szwalniach, są niewątpliwie pokrzywdzeni. Przez swój los, przez system, przez NAS, KTÓRZY KUPUJEMY NIEETYCZNIE PRODUKOWANE PRZEDMIOTY. Należy, oczywiście, próbować coś z tym zrobić, ale nie ukrywajmy - w naszym systemie liczą się masy i giganci, nie jednostki.
Czy mam się czuć winna przez to, że żyję w dobrych warunkach i nie muszę ciężko pracować, żeby zarobić na miskę ryżu dziennie? Serio? Czy jedyne, co mogę zrobić, by nie uważano mojego życia za przecenione i moich potrzeb za wygórowane, to zacząć zbierać bawełnę w Burkina Faso? Jeśli tak uważasz, to dlaczego, do cholery, czytasz to na moim blogu, zamiast szyć w tym momencie buty dla Nike?
Nie rozumiem ludzi, którzy uważają, że jeśli wykonuje się przyjemną pracę, to nie zasługuje się na docenienie. Nie, nie możesz wykonywać zawodu, który lubisz. Nie możesz rozwijać swojego hobby, bo jeszcze okaże się, że masz talent, ktoś Cię zauważy i zaczniesz zarabiać na czymś fajnym! Przecież nie można być zadowolonym z życia.
Serio, mam wrażenie, że bycie szczęśliwym jest po prostu niechciane. Trzeba mówić o tym, jakim się jest nieszczęśliwym i pokrzywdzonym, bo inaczej nikt nie będzie chciał słuchać, bo kiedy ludzie czują się źle, chcą się dowiedzieć, że komuś innemu też się nie powodzi. Wtedy można się połączyć w cierpieniu i poczuć zrozumianym przez moment.
Oczywiście, o cierpieniu trzeba mówić w jakiś pociągający sposób, bo inaczej to będzie nudne. Nie mogłabym zrobić wpisu o tym, z czym mi jest źle w życiu. Musiałabym o tym zrobić zabawny komiks, ale żeby zrobić zabawny komiks, musiałabym właściwie czuć się dobrze, czyli, och, moje cierpienie byłoby po prostu na pokaz.
Seria obrazująca wyżej opisane zjawisko.
A przecież można się cieszyć sukcesami innych. Dziewczyna robi to, co kocha i jest doceniana, hurra! Może jeśli ja w końcu wezmę się za pisanie i zacznę to publikować, to mnie też ktoś zauważy. Czy to nie piękne?
Nawet jeśli robię to, co kocham, to jeśli poświęcam na to czas i środki materialne, a korzystają z tego inni ludzie, to chyba mogę oczekiwać wynagrodzenia. Przecież też trzeba z czegoś żyć.
Nie popieram na przykład podejścia, że artystom nie trzeba płacić za wykorzystywanie ich prac, bo "dla nich to jest promocja, i tak na tym korzystają". Polecam spróbować kupić żarcie samą popularnością. Czasem się uda, ale nie zawsze.
Pozdrawiam wszystkich starających się. Pierwszy krok do sukcesu to wykonywać swoją pracę.

Nie lubię Szymborskiej

Dla Pani Cz.

Nie lubię Szymborskiej, bo pisała wiersze codzienne. Dlatego nie widzę w nich tego, co najbardziej doceniam w poezji, czyli silnego przeżywania, głębokich uczuć i wzruszeń. Jest w nich podobno ogromna mądrość, której ja jakoś nie widzę. Za bardzo to dla mnie oczywiste. Za bardzo może zgadzam się z tym, co ona w tych wierszach pisze. Nie widzę w tym nauki. Może i w praktyce są mi obce głoszone przez nią hasła, ale ja to wszystko wiem. Może za bardzo lubi Szymborską moja mama, od której już słyszałam wiele z tego, co w tych wierszach można przeczytać, choć chyba ona sama nie zdaje sobie z tego sprawy.
I nie widzę piękna w tej codzienności. W życiu zapamiętuje się to, co niezwykłe, a nie codzienne sprawy. Dlaczego pamiętam żart, że Monika wypadła z balkonu, a nie pamiętam dziesiątek innych żartów moich znajomych? Dlatego, że tamten wstrząsnął mną tak, że bez butów wybiegłam na dwór, dlatego, że bałam się wyjść na balkon, dlatego, że przez cały wieczór krzyczałam na Monię i Kacpra za to. Nie pamiętam walk z zeszłorocznego Turnieju w Czersku, a pamiętam, że jednemu z rycerzy połamał się miecz. Pamiętam, że kondorzyca była sympatyczna, a jeden z sokołów uciekł na mur zabawnemu czeskiemu sokolnikowi.
Pamiętam wycieczkę rowerową po Czersku i przemiłe chwile nad starorzeczem. Pamiętam każdego pająka, który był w moim pokoju. Pamiętam konika polnego, który jakimś cudem dostał się do naszej kuchni na trzecim piętrze i pamiętam chrabąszcza w sypialni moich rodziców, którego wzięłam za karalucha, chociaż wleciał tam wiele lat temu, kiedy pokój mojego brata był jeszcze sypialnią rodziców.
Codzienność nie ma takiego znaczenia. Jeśli ktoś żyje dla tej codzienności, OK, to nawet lepiej - doceniać spokój i stabilność. Ja żyję dla chwil, których się boję, dla tych, kiedy FILDI przejmuje nade mną kontrolę mimo oporów ze strony świadomości. Kiedy nic się nie dzieje, jest mi źle.
W każdym razie, na nic mi refleksje pani Szymborskiej. Co ona chciała mi powiedzieć?
Że mam jedno życie od jego początku do końca i nie zmienię tego, kim jestem (Róża)? Wiem to. I co z tego? W jaki sposób wpływa to na fakt, że nie jestem szczęśliwa w mojej sytuacji? To jest oczywiste i nic z tego nie wynika. Czasem oczywistości nie są tak łatwo dostrzegalne i pod latarnią jest ciemno, ale to...?
Nie lubię nawiązań w wierszach Szymborskiej. Szekspir, Bruegel, Utopia, to takie szkolne.
I co mi Pani mówi? Że jestem młoda i głupia, że nie znam życia i że kiedyś zmądrzeję. Tak to rozumiem. OK, nie zaprzeczam, nie powiem "ale". Ktoś starszy i bardziej doświadczony może się ze mnie śmiać. Po prostu nie lubię Szymborskiej. Nie lubię, kiedy ktoś chce mnie uczyć życia w sposób, który do mnie nie przemawia. Pisała, że "nic dwa razy się nie zdarza", co też jest poniekąd oczywiste. Poniekąd, bo można się z tym nie zgadzać, bo podobno też historia kołem się toczy. Wynikałoby jednak z tego, że niczego nie można młodszych nauczyć. Po co im życiowa wiedza, skoro ich życie będzie całkiem inne?
Przeżyć nie można porównać. Trauma jest traumą. Nie twierdzę przez to, że tak samo ciężko zniosłam moje trudne chwile, jak ci starsi ludzi wojnę. Ale ja też umarłam i przecież nie tylko ja. I teraz jestem w kawałkach, trzymam się tylko na słowo honoru i chciałabym się rozpaść, żeby mnie już nie było. Poddać się byłoby łatwo, ale nie po to dożyłam do dzisiejszego dnia, żeby nie przeżyć do jutra. Nie skończyłam życia i pewnie nigdy go nie skończę, być może nie nadejdzie nigdy chwila, w której mogłabym z satysfakcją położyć się do łóżka i tylko do końca życia liczyć groch, odmierzając w ten sposób czas między śniadaniem a obiadem i obiadem a kolacją. Zawsze można lepiej, więcej, dalej. A jeśli można i jeśli się nie zmuszam, to nie zatrzymam się. Bo dla mnie tak jest najlepiej. Bo ja potrzebuję mojego Fuck It, Let's Do It.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Menu dla FILDI

Mentalne pomarańcze na wzmocnienie FILDI, kolejność przypadkowa:
kisiel
cydr
Słońce
zielony kocyk
Agnieszka
Monia
Jasio
białe kwiaty
herbata
Ze
jeże i inne zwierzątka
Turisas
MSI
Perfekcyjna Pani Domu

Sprzątanie część pierwsza

Ostatnimi czasy mój pokój wyglądał dość kiepsko. Zapuściłam go po prostu, nie miałam siły i ochoty sprzątać. Szczerze mówiąc, cała się posypałam i wszystko mi się poprzestawiało i jakoś duch Perfekcyjnej Pani Domu mnie opuścił. Już nie chciało mi się pilnować porządku ani czegokolwiek innego.
Zmuszam się do zmiany. Wymusiłam na sobie przeorganizowanie pokoju (z pomocą Jasia <3) i teraz jestem w stanie jak po przeprowadzce.
ALE! Przedwczorajszo-wczorajszy FILDI doprowadził mnie do sukcesu. Więc jestem szczęśliwa.
Więc mam wszystko naraz. Jestem w niesamowitej rozsypce i teraz znów potrzebuję mojego FILDI. Niech będzie silny, będę karmić go mentalnymi pomarańczami. Dziś użyłam do tego słońca. I chyba zaraz zrobię sobie kisiel. Kisiel pomaga.
Borze, borze, kocham świat i kocham tych cudownych ludzi, z którymi spędziłam ostatnią noc, i kocham moje życie, kocham ten czas i tak bardzo kocham.
To takie wspaniałe, tak kochać i to takie okropnie nie kochać.


Słońce, niech świeci Słońce dla mnie i dla Ciebie.
Niech żyje radość.
W moich żyłach płynie cydr, a każda przyszłość będzie dobra.
No i posprzątam.

Karmię mój FILDI piosenką MSI. Can you fucking believe it?

sobota, 20 kwietnia 2013

Prokrastynacja i brak motywacji

W tym momencie powinnam coś robić. Coś bardzo ważnego.
Właściwie, są trzy bardzo ważne rzeczy, które powinnam teraz robić.
Zamiast tego oglądam filmy Ze Franka, nawet te, które już widziałam i w sumie częściowo to dobrze, bo Ze Frank motywuje, ale z drugiej strony, oglądam kacze penisy zamiast działać. A teraz piszę na blogu.
Powinnam działać, kończyć, działać i kończyć to, co zaczęłam, ale nie mogę, nie potrafię, boli mnie głowa i nie umiem myśleć i tak bardzo nienawidzę tego, co się ze mną teraz dzieje i mam już niedużo czasu.
Tak rozmyślając, weszłam w zakładki, żeby popatrzeć na to, czym miałam się zajmować i trochę się zmotywować, ale zobaczyłam, że mam w zakładkach to:

Oczywiście, Ze Frank. Kocham go, uwielbiam.
Ze Frank wymyślił coś bardzo ważnego. Było to dawno temu, na długo przed tym, jak go poznałam. Zdaje się, że na długo przed tym, jak powstał nowy a show, pewnie w 2006 roku. Albo jeszcze wcześniej.

F I L D I.
Powinnam okleić sobie cały pokój w F I L D I. To bardzo przydatne, kiedy zaczynam wątpić w sens tego, co robię. Kiedy powoli zaczynam tracić motywację i dochodzę do wniosku, że miałam głupi pomysł. Może i głupi, ale mój. Wynikł z tego, co ja sama osobiście wymyśliłam i z tego, co siedzi w mojej głowie. Ludzie mogą zaakceptować wynik mojego myślenia i mojej pracy lub nie. Zrobią, co zrobią, a ja powinnam tylko dostarczyć im mój bodziec, moją akcję, na którą otrzymam reakcję.
Co to znaczy F I L D I i dlaczego piszę to z odstępami? Zacznę od drugiej części: bo tak mi się podoba. A co do pierwszej: to skrótowiec, jak nietrudno się domyślić.
ef ai el di ai
F  I  L  D  I
Fuck
It;
Let's
Do
It!
Pierdolić to, zróbmy to!
Dlaczego miałabym bać się reakcji? Dlaczego niby miałabym wątpić? Przecież jestem genialna, najlepsza na świecie, jestem ostatecznym, najwyższym ideałem. Bo wszystko jest względne, a ponieważ widzę świat swoimi oczami, nie żadnymi innymi, powinnam przyjmować siebie jako centrum wszechświata, bo to ja jestem punktem odniesienia do wszystkiego, co wychodzi ode mnie.
Dlatego F I L D I, zrobię to po swojemu.
Fuck it; let's do it.

piątek, 19 kwietnia 2013

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Good guys

I'm wearing a self-made hat, a scarf by Anna Matilainen, the rest is second hand.
I like colours, self-made clothes, ethnic influences, Finnish national dresses and natural fibres – I'm allergic to synthetic materials.
Fairies, shamans and other good guys are my style icons.

The north, Indians, fairies, the Sami people and nature inspire my style.I make and modify clothes myself. My style has been white and grey for a long time. I never wear bright colours.

 I like down-to-earth colours, natural materials and details like lace and embroidery.
Fairies and elves inspire me.
I make and customize my clothes myself.