piątek, 2 maja 2014

ZOO

Byłam dziś w zoo i było to smutne.

 Zwierzęta są wspaniałe i to cudowne mieć do nich dostęp, ale chyba dla ich dobra byłoby lepiej, gdyby ludzi trzymać z dala od nich. Za pancernym szkłem i ogrodzeniem pod napięciem.
W przypadku dużych zwierząt takich jak słonie, żyrafy czy nosorożce, łatwo jest zapewnić im bezpieczeństwo, wciąż pozwalając ludziom, by je oglądać. Niestety, gorzej jest z mniejszymi zwierzątkami, takimi jak kapucynki.
Sporo małpek w praskim zoo ma podwójne wybiegi. Można je zobaczyć od zewnątrz za kratami albo w budynku za szkłem. Niektóre jednak są tylko na zewnątrz, choć może było to dzisiaj tymczasowe - nie wiem. W każdym razie kapucynka siedziała przy kracie i interesowała się ludźmi, a ludzie kapucynką. Zauważyłam, że interesowali się nią za bardzo, bo wbijali na patyk kawałek jabłka i podawali małpce, która chętnie się częstowała. Głównie zajmował się tym, hm, jakiś facet. Podeszłam więc do niego i zapytałam, czy jest pracownikiem zoo. Powiedział, że nie, więc zapytałam, dlaczego w takim razie karmi małpkę, skoro metr od jego twarzy wisiała tabliczka przypominająca o zakazie karmienia zwierząt.
Żeby dziecku zrobić frajdę.
Powiedział, że doskonale wie o zakazie, ale chciał, żeby dziecko się cieszyło patrząc, jak kapucynka je bezmyślnie podane jabłka. Obecna tam dziewczyna była umiarkowanie zainteresowana małpką. Patrzyła, ale nawet nic nie mówiła i nie wykazywała szczególnego podekscytowania, ale też nie byłam w pobliżu bardzo długo.
Żeby dziecku zrobić frajdę. Czułam, jak mnie krew zalewa.
 - Ja jestem świadomy, że nie wolno - tłumaczył się facet.
 - To tym gorzej, że jest pan świadomy, a mimo to karmi.
Przecież nie chodzi o to, żeby po prostu narzucić jakąś dyscyplinę, ot choćby dla kultury. Tu chodzi o bezpieczeństwo zwierząt, które jedzą określone pokarmy w określonych godzinach.
Rodzina z dzieckiem często wróży nieszczęście, bo pod wpływem dzieci ludzie kompletnie głupieją i zamiast dawać przykład, sami cofają się do poziomu intelektualnego kilkulatka.
Ale sami dorośli przecież też mogą być idiotami.
Przy miejscu, gdzie mieszkają krokodyle, roi się od tabliczek informujących o zakazie wrzucania monet. Zdziwiły mnie one, bo trzeba być skończonym debilem, żeby do każdej możliwej wody wrzucać monety, po co zresztą to robić - nie mam pojęcia. Jak już ktoś bardzo chce, to na terenie zoo jest też fontanna. A jednak - w wodzie, w której mają pływać krokodyle, na dnie leżały monety, wcale nie tak znowu mało. Pływały tam też ryby i, wedle tabliczek, żółw. I ktoś wrzucał tam monety.
Nasuwa mi się przy tym pytanie, dlaczego, ale po krótkim przemyśleniu stwierdzam, że nie chcę znać motywów kierujących osobami, które postępują tak głupio. Chyba wolę nie rozumieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz