sobota, 26 października 2013

Życie boli

Życie boli, a świat zewnętrzny jest zimny i okrutny.
No, w sumie dzisiaj było ciepło.
Świat zewnętrzny jest jasny i okrutny, a okoliczności zmusiły mnie do wyjścia z mojej bezpiecznej jaskini do sklepu podczas silnej migreny. Takiej ze światłowstrętem i wymiotowaniem.
Taaak. Tak się kończy spanie do 9:30 w przypadku Luizy. Przynajmniej do wczesnego popołudnia, kiedy wychodziłam, minął ból brzucha, przez który rano nie byłam w stanie wstać z łóżka.
Teraz w końcu czuję się nieźle, ale nadmiar światła wciąż mi nie służy.
Naturalnie słucham więc "The Sound of Silence", ale w którymś momencie zechciałam posłuchać "Ready Aim Fire", a że nie byłam w nastroju na włączanie komputera, poszukałam tej piosenki na YT. Po sfrustrowaniu się, że nie znalazłam jej dostępnej na urządzenia mobilne, obejrzałam w zamian teledysk "Demons", którego nie widziałam wcześniej.
Teledysk zaskoczył mnie pozytywnie, bo to chyba pierwszy taki od Imagine Dragons, który sensownie wiąże się z piosenką.
I tak dowiedziałam się o Tylerze Robinsonie, który w tym roku umarł na raka i może to głupie dzielić się czymś takim ze światem, ale rozpłakałam się.
Na stronie www.tylerrobinsonfoundation.com przeczytałam napisaną przez Tylera historię jego choroby, która zakończyła się całkowitym pokonaniem raka. Niedługo później nastąpił niespodziewany nawrót i Tyler umarł po kilku miesiącach, jednak twórcy strony podkreślają, że on nie przegrał z rakiem, bo do samego końca potrafił czerpać radość z życia i choroba nigdy go nie złamała.
Dla mnie to coś niesamowitego i niezrozumiałego, jak niektórzy ludzie potrafią cieszyć się życiem mimo przeciwności. Ktoś jeszcze nie słyszał o Nicku Vujicicu? Tak, człowiek żyje pełnią życia, nie mając rąk ani nóg, inni umierają na raka z uśmiechem na ustach, a tymczasem ja załamuję się, bo boli mnie głowa. A czasem i bez tego.
A skoro jesteśmy przy życiu pełnią życia... Na stacji Metra Wierzbno wisi teraz potwornie denerwująca reklama z hasłem "Widzieć życie w 100% znaczy żyć na 100%". Co? Poważnie? Coś takiego przeszło i wciąż wisi w miejscu publicznym? Coś, co tak naprawdę otwarcie mówi, że osoby niedowidzące nie mogą "żyć na 100%"...? Właśnie obejrzałam wersję telewizyjną tej reklamy i jest jeszcze gorsza. Jakoś nie zauważyłam, żeby życie mojego chłopaka (lub dowolnej innej osoby, która ma kiepski wzrok) było gorsze od mojego. Przecież w ogóle stan zdrowia nie świadczy o tym, czy się żyje pełnią życia, co chyba wykazałam wcześniejszymi przykładami.
I teraz, po zastanowieniu się i spisaniu moich myśli na temat życia, jakoś wcale nie jest mi lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz