środa, 21 sierpnia 2013

Chyba jestem komunistką

Czytam sobie dyskusję na facebooku i doszłam do wniosku, że chyba jestem komunistką. Przynajmniej w oczach zwolenników prywatyzacji i takich tam.
Dyskusja się toczy w temacie przedszkoli i tego, o, artykułu.
Artykuł o kwestii wycofania zajęć dodatkowych z przedszkoli napisany jest jednoznacznie negatywnie, natomiast dyskusja doprowadziła do wniosku, że ustawa jest neutralna bądź dobra.
BLARGH.
Jestem zadeklarowaną finofilką, więc nie spodziewam się, żeby mój głos został potraktowany jakkolwiek poważnie, ponieważ moja opinia opiera się na tym, jak sprawy wyglądają w Finlandii, ale co mi tam.
Finlandia, piękny kraj. Dużo lasów, mało ludzi, wysokie podatki, przeokropnie wysoka jakość świadczeń państwowych. Z jakiegoś powodu Finowie mają dużo więcej szacunku do zawodów "tradycyjnie" państwowych - lekarzy, nauczycieli itp. Z jakiegoś powodu u Polaków ciężko coś takiego zaobserwować i zastanawiam się dlaczego. Dlaczego podważamy autorytet osób, do których przecież przychodzimy dlatego, że oczekujemy od nich większej wiedzy? Może za bardzo by się chciało, żeby wszyscy byli życzliwi. Jak lekarz jest bucem, choćby genialnym bucem, to się go nie szanuje. Ergo: winien polski temperament.
Ale do rzeczy. Spędziłam tydzień w fińskiej szkole.
Zdjęcie jest przekłamane. Gdzieś chyba od tej strony powinno stać kilkadziesiąt rowerów.
Piękny, nowoczesny budynek. Przestronny. Z mnóstwem miejsc, w których można posiedzieć, jeśli akurat nie ma się lekcji. Duża wspólna sala ze sceną. To była bardzo ważna sala, bo w niej znajdowała się stołówka, a w tej stołówce - darmowe żarcie. Do samodzielnego nakładania, czyli na dobrą sprawę: bierzesz, ile chcesz, a nie, ile ci nałoży pani w okienku. Oczywiście "darmowe żarcie" to tak naprawdę "żarcie za pieniądze podatników", ale gdybym była obywatelką Finlandii, lekką ręką oddawałabym moje podatki, bo miałabym świadomość, że się one nie marnują i uczniowie mają tak pyszne jedzenie w szkołach. I komputery na korytarzach. I dobrze wyposażone sale lekcyjne. Mój piękny wydział się nie umywa.
Nikt mnie nigdy nie przekona, że prywatne to lepsze. To nie jest kwestia "prywatne-państwowe". To kwestia "mądrze zarządzane-niemądrze zarządzane". Gdyby tak nie kupować setek państwowych iPadów i gdyby tak państwem rządzili ludzie wyróżniający się inteligencją i przedsiębiorczością, a nie egocentryzmem...
 Absolutnie nie twierdzę, że Finlandia = idylla. Po prostu podaję przykład na to, że wysokie podatki to wcale nie koniec świata.
Tak na miłe zakończenie, a propos końca świata...
Spokojnie, apokalipsa nie nadeszła. W oryginale było "5 bucks", czyli trochę jeszcze nam zostało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz