wtorek, 6 sierpnia 2013

Najpiękniejsze słowo

Zajrzałam dzisiaj na Joe Monstera, bo miałam ochotę zobaczyć coś ciekawego. I trafiłam na ten filmik:
Zazwyczaj filmy robione na zasadzie "zaczepiajmy ludzi na ulicy, zadawajmy im pytania i zmontujmy z tego coś interesującego" wychodzą bardzo dobrze. Zwykłe sondy uliczne, "Matura to bzdura" czy inne głupoty są całkiem przyjemne do oglądania. Pełna nadziei obejrzałam 7 minut tego filmiku i nie polecam, jeśli ma się ochotę na cokolwiek inteligentnego.
W całym nagraniu 4 osoby odpowiedziały na pytanie jakoś sensownie. Reszta mówiła o tym, jakie słowa najprzyjemniej im się kojarzą, ale to przecież nie to samo, co najpiękniejsze słowo. Te sensowne odpowiedzi to "motyl", "epos" i "circumstances" oraz "Milenka" jako imię córki. Większość osób podawała takie słowa jak "miłość", "przyjaźń", "życie", "matka". Chyba dwie osoby odpowiedziały "kocham cię", chociaż to dwa słowa.
Nie chcę być wredna ani się wywyższać, ale naprawdę inteligentne osoby raczej byłyby w stanie podać prawidłowe (tj. adekwatne do pytania, bo przecież pytanie jest o opinię) odpowiedzi. Tymczasem osoby montujące wrzuciły 3 z 4 akceptowalnych odpowiedzi (te bez emocjonalnej wartości) prawie na sam koniec filmiku, zapewne jako ciekawostki, jednak nieznaczące. Hmpf.
Oczywiście, że nie można wybrać najpiękniejszego słowa, jeśli nie weźmie się pod uwagę jego znaczenia, często jednak znaczenie bierze górę nad brzmieniem, konstrukcją wyrazu czy etymologią. A w końcu problem "najpiękniejszego słowa", choć niemożliwy do rozstrzygnięcia, jest niezmiernie interesujący. Można było go przestawić w dużo ciekawszym i bardziej logicznym filmie.
Według Niemców, najpiękniejszym wyrazem na świecie jest "yakamoz", tureckie słowo oznaczające "odbicie Księżyca w tafli wody". Jest bardzo ładne, ale zgodzę się z autorem artykułu w linku, że można by się co do tego kłócić. Niewątpliwie to słowo ma bardzo romantyczny charakter i jego znaczenie było ważne przy wyborze. Polskim kandydatem było słowo "filiżanka". Co?! "Filiżanka"? Przecież to słowo jest ledwie polskie! Ma może jakiś tam swój urok, ale w mojej ocenie znalazłoby się gdzieś na końcu kategorii "całkiem ładne". Nawet nie "ładne". Hmpf po raz drugi.
Moim ulubionym wyrazem w języku polskim mogłoby chyba być "zmartwychwstanie", absolutnie nie z przyczyn religijnych (bardziej kojarzy mi się z marchewką). Podoba mi się, ponieważ jest zlepkiem trzech rzeczywistych słów bez żadnych dodatków, a to nie jest częste w naszym języku. No i przy tym ładnie brzmi. Bardzo polsko.
Pod względem pisowni absolutnie najwspanialszym słowem jest "ещё". W alfabecie łacińskim na "jeszcze" potrzebujemy siedmiu liter. Na fonetyczny zapis "jeszczjo" - ośmiu. A tymczasem można to załatwić w trzech znakach. Cudnie.
Jednak ogólnie, zarówno pod względem brzmienia, jak i znaczenia, moim niekwestionowanym faworytem jest słowo "viima". Haha, jeśli nie spodziewałeś się fińskiego wyrazu, to znaczy, że mnie nie znasz. Viima to po fińsku "mroźny wiatr". Zawsze, gdy widzę lub, rzadziej, słyszę to słowo, kojarzy mi się z zimowym podmuchem, który kłuje moją twarz tysiącami małych igiełek mrozu... To bardzo miłe skojarzenie w tak gorący dzień jak dzisiaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz