Nie chcę, żeby stało się monotematycznie, dlatego przez najbliższy
tydzień nie będę nic jadła, żeby nie mieć więcej okazji do publikowania
Chaotycznej kuchni Luizy. Na razie jednak wykorzystałam to, co mi
zostało z quinoaburgerów i przygotowałam wegańską wersję pierogów
karelskich.
Korzystam z przepisu
opublikowanego na oficjalnej stronie Ambasady Finlandii w Warszawie,
którego źródłem jest "prawdziwa fińska babcia". Zdaje się, że Ambasadzie
można ufać.
Ciasto na pierogi karelskie jest niesamowicie łatwe
do zrobienia. Trochę wody, trochę soli, trochę mąki żytniej. Pszennej
używam tylko podczas wałkowania. Wiem, że "trochę" to mało precyzyjne
określenie. Ilość soli zależy od ilości mąki i wody, więc tu polecam
trzymanie się oryginalnego przepisu (ostrzeżenie: tak, to będzie słone),
jeśli chodzi natomiast o proporcje woda:mąka, to nawet Ambasada mówi,
że ta ilość wody jest orientacyjna i ciężko jest podać dokładne ilości.
Moje doświadczenie wskazuje, że ciasto na pierogi karelskie ma wtedy
dobrą konsystencję, kiedy można z niego ulepić Muminka:
Muminek niestety długo nie pożył, bo zaraz potem go rozwałkowałam. Smutne.
Pierogi
karelskie tym się różnią od naszych polskich, że robi się je z owalnych
kawałków ciasta i nie zamyka się ich. Falbanka po prostu otacza farsz.
No i ciasto jest dość chrupiące.
Tradycyjny farsz - ryż gotowany w
mleku - jest niewegański i nawet zastanawiałam się ostatnio, czym go
zastąpić. Dzisiaj problem rozwiązał się sam, bo już nie miałam ochoty na
kotleta. Szczególnie nie miałam ochoty na kotleta na śniadanie. No i
znowu nie miałam bułek.
Z
jednego Muminka zrobiłam cztery pierogi. Przepis na stronie zakłada
oczywiście dużo więcej (30), ale ja miałam tylko na tyle farsz. Zjadłam
wszystkie, pisząc ten post, więc drugie zdjęcie to też już tylko
wspomnienie.
Tak naprawdę prawdopodobnie niedługo pojawi się
więcej moich kulinarnych przygód, bo wczoraj dostałam marchewki <3, a
jeszcze dzisiaj zamierzam zrobić kolejną partię ciasteczek z owocami,
które już do mnie jadą. Słodko!
Byłoby tylko dobrze wyzdrowieć kiedyś, bo jestem już zmęczona chorowaniem.
Z Doliny Muminków pozdrawia Luiza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz