sobota, 23 lutego 2013

Chaotyczna kuchnia Luizy: Norweskie sucharki


Z Norwegii wróciłam z dużym bagażem doświadczeń. W ciągu tego wrześniowego tygodnia przekonałam się, że morze jest fajne, zobaczyłam jak wyglądają szczypce kraba oddzielone od kraba, nauczyłam się tańczyć do Gangnam Style oraz w którą stronę przewozi się alkohol między Polską a Norwegią. Poza tym przekonałam się, że nie jest mitem informacja, że największe biusty w Europie mają Finki, a także, że IB wypiera ludziom mózgi. Upewniłam się w przekonaniu, że można prowadzić kuchnię dla jednej osoby z jednym garnkiem i jedną łyżką (i niczym więcej, jeśli chodzi o naczynia i sztućce). Poznałam też ciekawy rodzaj supermało pracochłonnych (Marto, coś dla Ciebie) sucharków. Z Finlandii rok wcześniej przyjechałam z paczką sucharków (Väinämöisen PalttoonNapit, polecam), z Norwegii suchary przywiozłam w pamięci.
Przepis na te sucharki krążył wśród Norwegów i znają go tam właściwie wszyscy. Ja nigdy nie słyszałam o czymś takim, póki nie zobaczyłam ich u mojej hostki Eline. Może czas rozpowszechnić je trochę, bo to danie uberłatwe i uberzdrowe. Składają się z ziaren i otrębów zbożowych oraz odrobiny soli, więc są też całkiem smaczne. Jak to przekąska.
W każdym razie, dzisiaj Luiz postanowiła zostać gryzoniem i zrobiła te sucharki, zapraszam więc do nowej nordyckiej przygody kulinarnej.
Skład sucharków jest następujący:
2dl grov rug
2dl havregryn
2dl havrekli
2dl sesamfrø
1dl linfrø
1dl kruskakli
2ts salt
7dl vann
Mnie nie udało się kupić dwóch pierwszych składników i zastąpiłam je odpowiadającymi płatkami. Tak to wyglądało razem:
Nieoceniona była pomoc mojego brata, który przytrzymał miskę, żebym mogła zrobić zdjęcie pokazujące mniej więcej różnorodność składników:
W tle nasz piękny kuchenny kalendarz Playboy.
Gdybym obróciła kamerę o kilka stopni w prawo, byłoby widać
ogromne cycki modelki, na szczęście oszczędzimy sobie tego widoku.

Potem tylko dodać wodę i wymieszać, a następnie wyrzucić na blachę. Warstwa powinna być cienka, ale trzeba uważać, żeby nie pozostawić dziur. Kiedy uda nam się rozłożyć naszą pacię równomiernie, psujemy to, dzieląc ją od razu na kawałki odpowiedniej dla nas wielkości.
Po upieczeniu sucharki są niepodzielne inaczej niż przez gryzienie lub łamanie. Krojenie absolutnie nie wchodzi w grę, więc pożądaną wielkość trzeba im nadać przed włożeniem do piekarnika.
Piecze się to teoretycznie przez 45 minut w temperaturze 150°C. Eline radzi od siebie zapomnieć o czasie i po prostu regularnie sprawdzać ich stan, a ja - podkręcić temperaturę. Świeże doświadczenie mówi także, że termoobieg w tym wypadku za bardzo nie pomoże. Może się przydać obrócenie ich, kiedy zesztywnieją na zewnątrz, ale od spodu będą wciąż wilgotne. Eline tego nie robiła, ja musiałam.
A oto gotowe sucharki, voila:

No dobra, a teraz składniki po naszemu:
2dl żyta
2dl owsa
2dl otrębów owsianych
2dl sezamu
1dl siemienia lnianego
1dl otrębów pszennych
2ts soli
7dl wody
Smacznego.

Z mysiej norki pozdrawia Luiza.

3 komentarze:

  1. Długo można to przechowywać po upieczeniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja intuicja podpowiada, że nieskończenie długo i to samo powiedziała mi Eline, przy czym dodała, że ich smak będzie powoli się psuł, ale trzeba by przechowywać je naprawdę długo, żeby całkiem przestały być smaczne. Ogólnie to trochę wietrzeją i dobrze je przechowywać w zamknięciu. Oczywiście nie należy zamykać ich zanim wystygną, żeby nie została w nich woda.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń