Wkurza mnie ta sprawa, więc postanowiłam dorzucić swoje trzy grosze.
Nie obejrzałam wszystkich występów, tylko kilka pierwszych z finału. Widziałam występ Cleo i jej towarzyszek i muszę stwierdzić, że mi się to podobało, mimo tego, że piosenka jest w moim odczuciu trochę irytująca. Moim zdaniem to dokładnie poziom Eurowizji.
Zacznę od występu Polski. Przede wszystkim - Polska to kraj tradycjonalistyczny. W te tradycje w jakiś sposób trafia Donatan i właściwie nie chodzi mi tyle o słowiańskość, co o te biusty. Co mają biusty wspólnego z tradycją? Moim zdaniem to jest przykład tradycyjnego podejścia do seksualności. Można się z tym kłócić, można wytykać przedmiotowe traktowanie kobiet, ale przecież nikt tych kobiet do niczego nie zmusił. Co to komu przeszkadza, że kobieta chce swoje fizyczne walory pokazywać. Nawet jeśli te walory byłyby efektem pracy chirurga, to moim zdaniem w niczym nie przeszkadza. Mężczyźni lubią cycki, wiele kobiet też lubi cycki, nie ma o co robić afery.
Ogólnie rzecz ujmując, Cleo oraz jej tancerki i performerki pokazały Polskę taką, jaka jest, dodatkowo podkolorowaną do tego, jaką Polacy chcieli Polskę widzieć - piękne kobiety świadome swojego piękna, bez kompleksów i wstydu, dumne ze swojej przynależności etnicznej. Moim zdaniem to była świetna reprezentacja narodu.
Co do samej piosenki: jak już napisałam we wstępie, trochę mnie ona irytuje. Głównie chodzi mi tu o linię melodyczną, jeśli tak można to nazwać. Wpada w ucho i może to dlatego tak mnie denerwuje. Głos Cleo też jest jak dla mnie nieco irytujący, ale jednocześnie podoba mi się to. Mam szacunek do każdego wokalisty, który śpiewa coś, czego ja bym się nie odważyła powtórzyć. Niesamowicie zazdroszczę kobietom, które potrafią tak dobrze śpiewać, a zazdrość zawsze łączy się u mnie z szacunkiem. Ja na pewno nie potrafiłabym zaśpiewać tak jak Cleo (pominę podstawowy problem, że nie umiem śpiewać w ogóle) i dlatego nie zamierzam jej krytykować.
Druga sprawa to komentarz Artura Orzecha, któremu polski występ raczej się nie podobał i powiedział, że "śpiewanie po angielsku to nie sposób na wygraną". Jasne, że nie, bo zbyt wielu wokalistów śpiewa po angielsku, ale jakoś pan Orzech wygłosił tę krytykę dopiero przy Cleo. Ja uważam, że śpiewanie po angielsku to już nie desperacka próba zebrania lepszej noty, a czysta grzeczność wobec zagranicznych widzów - może dobrze byłoby, żeby chociaż fragment treści piosenki dotarł do reszty Europy. Podobało mi się to, że część tekstu była po polsku, a część po angielsku. Połączenie kurtuazji z właściwym reprezentowaniem kraju. Co do śpiewania po angielsku - chyba nie tylko ja uważam, że Cleo dużo lepiej poradziła sobie w finale.
Chciałabym napisać też coś o Finlandii, ale jedyne, co jestem w stanie na ten temat napisać, to że podoba mi się to nieznacznie bardziej niż oryginalny Coldplay. Bo Softengine to jak dla mnie właściwie Coldplay.
No i na koniec Conchita Wurst. Piosenka naprawdę mi się podoba, ale nie mam o niej nic szczególnego do powiedzenia. Nie budzi we mnie wielkich uczuć, tak jak i zresztą sama wykonawczyni. W tym temacie mam do powiedzenia tylko "es ist mir wurst".
Więcej emocji budzą we mnie oczywiście reakcje na Conchitę Wurst, dokładnie dwie, które się powtarzają.
1. Co to ma być? To obrzydliwe. To facet czy kobieta? Fuj. Zboczeniec. / Skoro przebiera się za kobietę to czemu nie zmieni płci?
- Istnieje takie zjawisko jak drag. Są drag queen (popularniejsze) oraz drag king. Czasem ludzie niezależnie od swojej orientacji seksualnej lubią się przebierać za płeć przeciwną. Ot tak, dla eksperymentu albo dla zdobycia popularności.
Sama swego czasu grałam George Sand, kochankę Chopina, która lubiła wychodzić przebrana za faceta, bo jako kobiety nie wpuszczono by jej do wielu miejsc. Swoje książki też publikowała pod męskim nazwiskiem i z dzisiejszej perspektywy nikogo to nie gorszy. Jasne, kobieta chciała mieć prawo do czegokolwiek, więc musiała przebierać się za mężczyznę. Ale dzisiaj też płci są często izolowane i takie przebrania mogą się przydawać. A nawet, jeśli ktoś robi to tylko dla własnej przyjemności i zrobi na tym karierę, to co to komu szkodzi? Jeśli ktoś popiera cycki na Eurowizji, ponieważ czemu nie, to nie widzę powodu, dla którego kobieta z brodą miałaby nie zyskać poparcia.
2. Wygrała Eurowizję tylko dlatego, że jest inna. To konkurs piosenki, nie wyglądu! Manipulacja, oszustwo, głosy były ustawione!
- Pff. Jeśli tylko pojawi się na Eurowizji ktoś, kto swoją odmiennością zrobi furorę, to niewątpliwie wygra. Tak to działa. Parę lat temu wygrało Lordi, bo byli inni, a potem na Eurowizji w Finlandii połowę reprezentantów stanowiły zespoły metalowe. Czy Lordi zasłużyło na swoją wygraną? Szczerze wątpię, żeby nie było lepszej piosenki. Ale oni weszli, zrobili show, zagrali metal dla gimnazjalistów i wygrali. Ciężko mi stwierdzić, czy któraś piosenka w tym roku była lepsza od "Rise Like a Phoenix", ale jest to możliwe, a mimo to Conchita Wurst zyskała sympatię widzów i jury i wygrała. Dopatrywanie się oszustwa w tym, że ktoś nie zgadza się z większością Europy to moim zdaniem kiepski sposób na wyładowywanie frustracji.
Na podsumowanie przekażę Wam hasło, zgodnie z którym ostatnio staram się żyć: Wycziluj, ziom.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz